Common sense to chyba jednak co innego znaczy 😉
Wracajac do tego nieszczesnego przypadku, to np w One Callu placisz 10% depozytu, a byc moze w Churchillu, czy tam gdzie indziej, 30%. Takim sposobem masz spora czesc ubezpieczenia splacona.
I niestety klient nie ma racji w wielu przypadkach, chocby nawet racje mial. To by bylo za pieknie, zeby takie szraczki, jak my, wygrywaly klotnie z duzymi firmami.
Ale, ze akurat co nieco wiem, na temat tej konkretnej sprawy, to racji tutaj klient nie ma. Trzeba czytac, co sie podpisuje. Zanim sie sprzeda samochod osobowy i zmieni na vana, trzeba by sprawdzic, czy da sie zmienic, na tenze, ubezpieczenie. Gdyby to byl inny samochod osobowy, mozna by zmienic polise. Pewnie jakas oplata tam by byla, ale niewielka raczej.
Inna rzecz, ze ten pan probowal 'po znajomosc’, a slaba to znajomosc akurat, zalatwic. A jak nie, to jego kultura tez umknela.
A ze panie, co przez telefon sie z nimi rozmawia sa mile, to ich praca. Kazdy wykonuje swoja na tyle, na ile trzeba, zeby sie utzrymac. Chyba, ze ktos swoja prace bardzo lubi. Jeden porzadnie odlewa, czy tam klipsuje w Hepworth’cie, inny uprzejmie rozmawia przez tel.