Powszechny spis ludności w Wielkiej Brytanii

Wielka Brytania przygotowuje się do wielkiego liczenia.

W niedzielę, 27 marca na Wyspach przeprowadzony będzie spis powszechny. Tym razem będzie obowiązkowy, a uchylenie się od niego może zakończyć się zapłaceniem kary w wysokości tysiąca funtów, sprawą sądową i wpisaniem do rejestru osób karanych.

Przygotowania do tegorocznego spisu powszechnego trwały już od 2008 roku. Brytyjski Urząd Statystyczny (ONS) przeprowadził wówczas próbny spis w londyńskiej dzielnicy Camden, a udział w nim nie był obowiązkowy. W Wielkiej Brytanii spis odbywa się co 10 lat, po raz pierwszy miał miejsce w Anglii i Walii 10 marca 1801 roku. Zrezygnowano z niego jeden jedyny raz – podczas II wojny światowej, w roku 1941. W tegorocznym wziąć udział powinny wszystkie osoby, które na terenie Zjednoczonego Królestwa przebywają dłużej niż trzy miesiące.

Przełamać niechęć

– Dane zebrane podczas spisu są poufne, chronione ustawowo i wykorzystane tylko i wyłącznie do celów statystycznych. Informacje o respondentach nie są udostępniane ani publikowane. Dane osobowe będą przechowywane przez sto lat – zapewnia Bob Dlugokecki, szef biura regionalnego Census Hammersmith & Fulham.
Jak zapewnił „Gońca Polskiego”, procedura wyklucza wykorzystanie naszych danych do innych celów niż statystyczne.

– Można nawet podać w ankiecie informacje o sąsiedzie z Ukrainy lub Somalii, którzy przebywają na terenie Wielkiej Brytanii nielegalnie, bez obawy, że zostanie to wykorzystane przeciwko nim – powiedział Dlugokecki. 

Jeśli poufność danych nie zaprocentuje jako wabik do wzięcia udziału w spisie, władze mają w zanadrzu straszaka w postaci kary 1000 funtów. Zignorowanie spisu powszechnego nie opłaca się, wypełnienie formularza to około 15 minut, a niedopełnienie tego obowiązku można przypłacić wpisem do rejestru karanych osób do końca życia.

Problemem nie powinna też być bariera językowa. Na potrzeby spisu przygotowano formularze przetłumaczone na 56 języków. W lokalnych biurach można również poprosić o pomoc w wypełnieniu dokumentu. Po polsku od 4 marca będzie można też porozmawiać pod numerem specjalnym infolinii (tel. 0300 0201 101), a także w fioletowym autobusie Censusu, który od 24 marca do 4 kwietnia będzie odwiedzał wszystkie dzielnice stolicy Wielkiej Brytanii.

Spis powszechny ma na celu nie tylko „policzenie” obywateli. Wyniki procentowe przekazane zostaną m.in. lokalnym władzom, co z kolei ma pomóc w planowaniu rozwoju regionu. To właśnie ze spisu powszechnego do władz dotrzeć ma informacja, czy na danym terenie potrzebna jest nowa biblioteka, czy należy zorganizować kursy językowe, czy też konieczna jest budowa nowego placu zabaw lub uruchomienie dodatkowych linii autobusowych. – Na spisie wszyscy możemy skorzystać – zapewnia Dlugokecki.

Kto się nie policzy, ten się nie liczy!

Zgadzają się z nim liderzy brytyjskiej Polonii. – Dla nas ten spis może być naprawdę bardzo przydatny. Jeśli tylko Polacy potraktują go poważnie, będziemy wiedzieć, ilu naszych rodaków przebywa na Wyspach – mówi wiceprezes Zjednoczenia Polskiego Jan Mokrzycki.

– W tej chwili nikt tego dokładnie nie wie. Z naszych bardzo ogólnych szacunków wynika, że jakieś 800 tysięcy. Konsulat z kolei mówi o 600-650 tysiącach Polaków.

– Wiedza na temat liczby osób z polskim obywatelstwem może spowodować, że Brytyjczycy zaczną nas traktować poważniej i będą się z nami liczyć – dodaje Wiktor Moszczyński, doradca Zjednoczenia Polskiego.

– Lokalne władze otrzymują środki finansowe z budżetu centralnego. Znając potrzeby polskiej społeczności można wygenerować pieniądze na jej potrzeby – komentuje Jan Mokrzycki.
Zdaniem polskich społeczników udział w spisie dla Polaków jest bardzo ważny.

– Życzyłbym sobie, aby Polacy wzięli udział w spisie. Może to pomóc w przygotowaniu miejsc w szkołach dla naszych dzieci czy tłumaczy w szpitalach – dodał Moszczyński.

Poznanie liczby Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii może również zamknąć usta tutejszym tabloidom.

– Przestaną wówczas karmić nas wyssanymi z palca statystykami – podsumował przewodniczący Koła Członków Indywidualnych Zjednoczenia Polskiego Włodzimierz Mier-Jędrzejewicz.

Na dane ONS z niecierpliwością czekają również polskie władze. – Gdyby okazało się, że jest nas znacznie mniej niż szacujemy obecnie, rząd może obciąć środki na polskie placówki – powiedział kierownik wydziału konsularnego ambasady RP w Londynie Dariusz Adler.

Spis w praktyce

Kwestionariusze zostaną rozesłane w marcu do tzw. housholders, czyli właścicieli, współwłaścicieli, najemców i współnajemców mieszkań.

Wraz z formularzem dołączone będą koperty zwrotne. Jeśli ktoś do daty spisu formularza nie otrzyma, powinien skontaktowanie się z ONS i poprosić o stosowne dokumenty. Spisowi podlegają wszyscy, którzy mieszkają pod danym adresem. Nie można podawać informacji nieprawdziwych lub niepełnych.

Jeśli nie będzie nas w domu w dniu spisu, będziemy musieli wypełnić ankietę tuż przed tym terminem lub natychmiast po powrocie. Na zrobienie tego będziemy mieli czas do 27 marca. ONS przewiduje, że wypełnienie wszystkich rubryk powinno potrwać około 15 minut, z tym, że więcej czasu trzeba będzie poświęcić na pytania dotyczące gospodarstwa domowego. Jeśli formularze z danego adresu nie spłyną do ONS w wyznaczonym terminie, do naszych drzwi zapuka przedstawiciel urzędu, aby je od nas odebrać.

W tym roku formularze można wypełnić w internecie. Na ankiecie, którą otrzymamy, podany będzie adres strony internetowej, pod którym będziemy mogli wypełnić kwestionariusz online, a także specjalny kod dostępu. Ta usługa dostępna będzie od 4 marca.

Taka forma wypełniania ankiety będzie szybsza od odręcznej, z uwagi na to, że system sam odrzuci te późniejsze pytania, które mogą nas nie dotyczyć. W wersji papierowej będziemy musieli zaznaczać wszystkie odpowiedzi, nawet jeśli miałyby one brzmieć „nie” lub „nie dotyczy”. Wybierając opcję online, papierowy formularz będziemy mogli wyrzucić.

Źródło: Goniec.com, Anna Rączkowska